Do diaska z planowaniem

Znowu dałam się podejść. Który to rok z rzędu, dziesiąty, a może piętnasty...  Czy na studiach byłam tak naiwna, czy może dopiero po ustatkowaniu się przestałam trzeźwo oceniać sytuację. Już nie pamiętam...   A schemat zawsze jest ten sam. Pełne nadziei i optymizmu cele spisane w pachnącym nowością zeszyciku z kalendarzem na nowy rok. Wykaligrafowane starannie fioletowym cienkopisem. Rok rocznie niewykonywane. Porzucane na stracie, bądź w połowie drogi. Przewidywalnie, już pod koniec stycznia, jeśli w ogóle zaczęte. I niezmiennie kręcące się wokół tych samych tematów - samorozwoju, wagi lub kiepskich nawyków.

To nic, że wyszykowałam na tę okoliczność biurko. To nic, że obłożyłam się wspomagaczami. Wypiłam relaksującą herbatkę, wyciszyłam się muzyką i osiągnęłam kosmiczny zen, a potem z namaszczeniem je spisałam. Jest połowa stycznia, a ja już poległam. Moje dalekosiężne plany znów zostały tylko pięknie wykaligrafowanymi marzeniami, do zrealizowania gdzieś tam w dalekiej przyszłości. I tylko sama się przed sobą tłumaczę - że to nie moja wina, że to po porostu zbyt wygórowane cele, nieadekwatne do zasobów czasowych jakimi mogę dysponować. No bo przecież dzieci znowu chore, a na dodatek mąż ma gorączkę. I na dworze taki mróz, że strach nos wyściubić. Że jeszcze tylko ten rok odpuszczę, bo chłopaki małe. Ale jak już tylko będę na emeryturze, to na pewno zapiszę się na ten pool dance i zrobię doktorat ;)

***

Pomimo braku wytrwałości w realizacji postanowień noworocznych, przytrafiają mi się w życiu dobre wróżki, które spełniają moje marzenia, i to od razu na początku stycznia :) Wróżki, takie jak Kasia Sojka z  Piątego pokoju, która zarządza działem Hiperblog w magazynie Czas na wnętrze. Dzięki niej mój skromny blog wypłynął na szersze wody i zaistniał we wnętrzarskim światku. 
Oby na dobre, bo rozwój mojego internetowego gniazdka jest przedmiotem obietnic noworocznych już od kilka lat ;)








Spisywanie noworocznych celów wspomagały:
  • sztuka łagodząca obyczaje - czyli pocztówka z Muzeum Katowic w ramce z H&M
  • kilka taktów kojącej melodii - czyli Morcheeba w słuchawkach z Lidla
  • okruchy pamięci podarowane przez bliskich - czyli magnesy z Paryża przywiezione przez Siostrę
  • przyciągające oko drobiazgi - czyli miseczka z angielskiej manufaktury Wedgwood podarowana przez Świekrę
  • piękna literatura, dosłownie i w przenośni - czyli książki, które uwodzą także okładkami
  • papiernicze przydasie - z nimi nawet bezowocne planowanie jest przyjemnością samą w sobie
Bo nie ważne jak kończysz, ważne w jakim stylu zaczynasz ;P








I kwiaty... zapomniałabym o kwiatach! Ich obecności nie trzeba tłumaczyć ;)



A Wam, Kochani, jak idzie realizacja noworocznych celów?


Ściskam mocno,
Pliszka


PS. Jednak samej też mi się cosik udało - nowe logo sobie wyczarowałam ;)

Komentarze

  1. ja już przestałam spisywać cele, bo i tak ich nie realizuję, ostatnio ktoś mi powiedział, że trzeba w młodości spisać 100 rzeczy które chce się zrobić w ciągu życia i co roku wykreślać te wykonane, ale co za sens robić listę po czterdziestce...no chyba że mniejszą, powiedzmy z 40 pozycjami :-)
    Twój kąt do pracy jest bosssski, te kolory, taki porządek i dbałość o detale, super!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie u Ciebie :-) Cele realizuję pomalutku i bez stresu, z dwójką maluchów trzeba być realistyczną i elastyczną :-) Gratuluję wypłynięcia na szersze wody, zasługujesz na to :-) Projekt szczęście i Hygge. Klucz do szczęścia czytałam i co jakiś czas do nich wracam :-) Do Ciebie też będę, bo pięknie u Was :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne kolory :) I słuchawki zajebiste - nie wierzę aż, że z Lidla a nie za jakieś grube miliony. Niektórzy mówią, że nie liczy się cel, ale droga do niego. Nie daj się przytłoczyć wymaganiami, jakie sama sobie stawiasz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Spełnij swoje marzenia, tylko nie planuj ich na sztywno. Rzuć sobie hasło "tej wiosny", ale nie czekaj na jej koniec. "W lutym", ale nie 28.02. "Do końca roku", ale nie w grudniu. Obudź się któregoś dnia rano z uśmiechem i powiedz sobie, że to właśnie ten dzień. Idź i zrób wtedy pierwszy krok. Zapisz się, kup sobie coś niezbędnego do nowej przygody, uprzedź bliskich.

    Trzymam kciuki i pozdrawiam, Ania z D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze jak tu pięknie !!!! Ja też tak chcę !!! Tylko,że moje biurko stoi w kuchni i muszę pilnować kolorystyki która tam panuje ale jest pomysł.a te elementy paryskie to co jest ?
    Pięknie, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. uroczy kącik. mogłabym przy nim spisywać cele i zadania, nawet co tydzień. bo ja jestem z tych krótkodystansowych. realizując małe, szybkie cele, łatwiej spełniać te wielkie.

    OdpowiedzUsuń
  7. ja też planuję ;-) choć nie zawsze wszystko odhaczam to i tak uważam ze bez spisania zrobiłabym mniej :-) Nazwanie tego co się pragnie jest ważne bo... marzenia się nie spełniają tylko się je spełnia :-))))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Skąd ja to znam :P plany spisane w najdrobniejszych szczegółach, które cały czas nieświadomie odkładam na potem, a to potem trwa już właśnie kilka lat :) No ale u Ciebie chociaż widać postęp :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

INSTAGRAM - MYLITTLEHAPPYNEST