Majowo fioletowo
Kto zagląda do mnie od dłuższego czasu, ten wie jakim uwielbieniem darzę maj i bzy, a dzięki nim wszechobecny teraz kolor fioletowy. Przewija się on przecież w moim domu na okrągło, przez cały rok. A to w postaci subtelnych akcentów, jaśniejszych pasteli, kubków, poduszek, talerzy, czy chodzącego za mną wazonu Le Creuset. Wyskakuje z szafy i kosmetyczki, pyszni się na bluzkach, sukienkach i torbach. Z przyjemnością łączę go z turkusem, miętą i różem. Popijam w nim kawę i zajadam babeczki. I co prawda nie machnęłam nim jeszcze mebli, to jednak zdecydowanie mogę zwać się jego fanką we wnętrzach. Bo przecież fiolet to elegancki kolor, zmysłowy, tajemniczy i dekadencki. Niebanalny, oryginalny i kobiecy. Po prostu wyjątkowy! Niestety na swej drodze spotkałam mało jego fascynatów. Każdy ciągle kręcił nosem, że ciężki, barokowy i babciny. Na dobra, poza fanami Harrego Pottera, dla nich zawsze był m-a-g-i-c-z-n-y. ale to przecież fantaści ;)
W tym roku Panton zrobił jednak nie lada niespodziankę i zagrał na nosie wszystkim designerom i dekoratorom wnętrz, stawiając na tak nietuzinkowy 18 – 3838 czyli Ultra Violet. Kolor tak mało popularny, że przebijał go swego czasu chyba tylko niapetyczny musztardowy. We wnętrzach prawie nie używany. Ale skoro tamten wrócił do łask, to przecież i moja miłość powróci na salony. Niech no się tylko wszystkim dostatecznie opatrzy i spodoba…
Z tego miejsca zapewniam jednak, że nie chcę Was zachęcać w inwestowanie w galaktyczne lampy i biskupie zasłony. Nie oczekuję, że rzucicie się przerabiać wasze skandimieszkania na buduarowe alkowy. Ja też tego zresztą nie zrobię. Fiolet kocham bezwarunkowo, jednak wiem, że nawet najulubieńsza barwa może w nadmiarze przytłoczyć (nie pytajcie mnie nigdy o pomarańczową kuchnię, bo do tej pory odbija mi się po niej pomarańczowymi garnkami :D ) Ale fiolet w subtelnych dodatkach, jaśniejszych akcentach? Nie koniecznie ultra i strong. Pastelowy, lawendowy, wręcz liliowy? Zwłaszcza teraz, gdy za oknem kwitną bzy i każdy, nawet najzagorzalszy przeciwnik, upojony cudownym zapachem, wnosi go pod swój dach. Czemu nie? Dajcie mu więc szansę, a nuż zostanie na dłużej :D
Na zachętę podrzucam Wam garść moich fotek, żebyście zobaczyli, że nie taki fiolet straszny, zwłaszcza w lekkiej, pastelowej odsłonie.
I oczywiście trochę sklepowych inspiracji – bzowych, fioletowych i majowych, dla większego wczucia się w tego twista. Dla (nie) grzecznej panienki, bzowej babuleńki i wyluzowanego majówkowicza.
Zakochałam się totalnie w tym słoju na lemoniadę. Jest wysoko na mojej liście „musiaczków”. Tak jak bzowa sukienka! Choć prędzej pewnie zaoszczędzę na szkło stówkę, niż zrzucę kilka centymetrów w pasie :D
Torba na szczęście już odhaczona, choć w postaci bardziej praktycznej szoperki. Szal towarzyszy mi od dawna, z melaminką Rice ucztuję na co dzień. Kubków nie liczę ;)
A Wam spodobały się takie klimaty? Macie w domu ulubione fiolety? Jeśli tak, zapraszam również na mój profil na Instagramie => Pliszka Monika – tam już od nich się nie odpędzicie :D
Cudownego maja!
Ściskam
Pliszka
Dawno nie widziałam tak pięknych zdjęć! Uwielbiam taki kolor <3
OdpowiedzUsuńObserwuję ;*
WORLD OF ALEKS
Miło mi, z wzajemnością :*
UsuńRzeczywiście fiolet kojarzy się z wiosną i taką świeżością :) Mój pokój od razu wygląda lepiej gdy na komodzie zagościł bez :)
OdpowiedzUsuńKażdy pokój robi się piękny, kiedy zagości w nim bez. Szkoda, że tak szybko przekwita.
UsuńPozdrawiam!
Fakt, wydaje się, że fioletowy w ogólności ma niewielu zwolenników ;) ALE u Ciebie zawsze wygląda po prostu pięknie :) *Twoje kolory* są wspaniałe, już to chyba niejednokrotnie mówiłam, ale łączysz je po mistrzowsku :) No i wyprzedziłaś modę kolorystyczną 2018 :D
OdpowiedzUsuńZ zielonym też podobnie było w 2015 ;) Jak napisałam, że lubię to mało kto przytaknął, a teraz proszę, wysyp zieleninki ;) I do fioletu się przekonają :)
UsuńDziękuję za tak cudowne komplementy :*
Połączenia bieli z pastelowymi kolorami jest całkiem efektowne, jednak na wiosnę lubię dużo zieleni, nie koniecznie w pastelowej odsłonie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mój blog
Ja zieleni się nie wypieram, wręcz przeciwnie - uważam za idealne i naturalne dopełnienie fioletu.
UsuńŚciskam!
Ślicznie :)
OdpowiedzUsuńTen fiolet jest naprawdę bardzo majowy.
Uściski serdeczne.
Dziękuję Sówko :*
UsuńMam etapowość na fiolet. W tym roku, choć wybrany kolorem roku, jeszcze mnie nie urzekł, ale w moim domu występuje :) Ten fiolet, który opisujesz dzisiaj jest bardzo delikatny, dziewczęcy, uroczy i wiosenny też :) Pięknie. Również miłego maja! :)
OdpowiedzUsuńU mnie z kolorami jest podobnie - lubię ich nasilenie etapami. Czasami bardziej nastraja mnie na zieleń, czasami na róż, choć fiolet i tak zawsze się gdzieś w kątach domu przyczaja :D
Usuńja lubie kazdy kolor bo to tylko kwestia wyeksponowania lub czasem połaczena z innym kolorem by nabrał szlachetnosci. Dla mnie fiolet sam w sobie jest szlachetny a połaczenie jego z turkusem, mietowym czy zółtym jeszcze bardziej to wydobywa. Tez sie rozkoszuję bzem jego kolorem i zapachem który rozsiewa po całym domu
OdpowiedzUsuńNie ma chyba intensywniejszych doznań niż jednoczesne cieszenie się i wyglądem i zapachem. Przebija to chyba tylko dobrze wyglądające i smaczne ciasto ;)
UsuńPozdrowionka!
Witam w klubie :) Uwielbiam fiolety, wrzosy, lawendy, bzy itp. Choć mówię sobie, że na świecie istnieją inne kolory to jakoś instynktownie zawsze wybór padnie na taki właśnie kolor. On po prostu COŚ w sobie ma :) Pozdrawiam serdecznie bratnią duszę :)
OdpowiedzUsuńPiąteczka! Wreszcie druga bratnia dusza, która rozumie co czuję :D
UsuńŚciskam mocno!
Oj tak, zauważyłam Twoją miłość do fioletu:) Widać ją na zdjęciach w Twoim pięknym mieszkaniu. I widzę z komentarzy, że jest nas - kobiet zakochanych w fiolecie - dużo więcej:) Mnie jednak nie ten fiolet, i nie te zdjęcia, sprowadzają na Twojego bloga, choc owszem piękne są! Jednak to, co przyciąga mnie tu jak magnez, to w pierwszej kolejności Twój język.
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania jest wyjątkowy. Każdy Twój post czyta się jak najlepszą i najciekawszą recenzję. Masz wielki talent pisania o rzeczach zwykłych w niezwykły sposób:) Cieszę się, że odkryłam Twojego bloga (to za sprawą MM, gdzie jakiś czas temu ukazał się artykuł o Tobie:) I od tej pory jestem Twoją cichą fanką, która ostatecznie - wobec takich zachwytów nad fioletem - postanowiła się ujawnić ;)
Dziękuję Ci za tak cudowny komentarz. Miło mi słyszeć, że moje zdjęcia i słowa przypadają Ci do serca. Choć praca skutecznie podcina mi skrzydła - Ty mi ich znów dodałaś. Mocno ściskam!
UsuńPiękne zdjęcia. Cudowne dekoracje!
OdpowiedzUsuńgratuluję pomysłu :)
OdpowiedzUsuń