Huncwot jeden
Rozpuściłam łobuziaka. Rozbiesiłam do potęgi entej. Zamiast przesypiać spokojnie noce w zaciszu własnego łóżeczka, zaanektował łóżko rodziców, zapewne uważając, że skoro jest najważniejszy, należy mu się jak największy kawałek przestrzeni. A mamusia, bidulka, wciśnięta w kąt własnego materaca, zasypia i budzi się w tej samej pozycji. Niewyspana nie dlatego, że synuś nie chce spać, ale dlatego, że ręce i nogi toczą w nocy walkę z podświadomością, aby wreszcie rozprostować się po całym dniu karmienia, tulenia i przewijania. Walkę niestety przegraną (tak, tak, z rana uskuteczniam zombie walk).