Domowy plac zabaw
W czasie deszczu dzieci się nudzą. W czasie upałów jeszcze bardziej. Bo na chlapę czasami wystarczą dobre kalosze i pelerynka, a w ostrym słońcu wszyscy prędzej czy później wymiękają, no i są miejskie granice golizny ;)
A że ostatnio pogoda na przemian ekstremalna, moje łobuziaki więcej czasu spędzają w domu.
I nudzą się przy tym niemiłosiernie, uwieszając się na zmianę na swej matuli. Kocham moje latorośle całym swym serduchem, ale ileż można słuchać rozprawiającego o wściekłych ptakach Jasia, dyndając na rękach domagającego się atencji Kubusia. Jeszcze gorzej, gdy muszę zrobić cokolwiek. Obiad na ten przykład nastawić, czy chociażby pokój ogarnąć. Wtedy samopas moje dwa baranki zamieniają się w szalejące dzikie bestie. I żegnaj ciepły posiłku.
Ale muszę ich szybciutko usprawiedliwić, bo nic nie dzieje się bez powodu. Bo wprawdzie starszy łobuziak jest dumnym posiadaczem własnego pokoju. Pokoju, który codziennie nawiedza huragan z udziałem klocków Lego, minifigurek, nożyczek i wszystkiego zdolnego zmienić swe położenie w ciągu sekundy. Ale tam zakaz wstępu ma Kubuś – odkurzacz, który cokolwiek spotka na swej drodze nie omieszka zjeść, a przynajmniej nadgryźć, aby upewnić się czy aby na pewno nie jest kawałkiem czegoś smacznego (i zakładam, że nigdy, ale to nigdy nie ma na myśli moich posiłków). A przy okazji odkurzania, niszczy konstrukcje brata. I wtedy nie wiem, które zawodzenie jest straszniejsze, Jasia patrzącego jak jego Transformers ma brutalnie odrywaną głowę, czy Kubusia, przekonanego, że głowa ta na pewno była smaczniejsza od obiadu, o czym nie zdążył się przekonać.
Zlitowałam się więc (nad sobą zwłaszcza) i zorganizowałam większą kącik dla dwóch. Niech dokazują razem w salonie. I tak pod moim czujnym okiem, ale przynajmniej ja w spokoju ten ciepły obiad zjem. A im będzie raźniej się bawić. Co prawda jeszcze nie razem, jeszcze obok siebie, ale może z poczuciem, że blisko jest bratnie serce, na które mogą liczyć.
***
***
Wprowadziliśmy jeden warunek - w salonie są tylko zabawki akceptowalne do jedzenia ;) I o dziwo działa!
Za poświęcenie, aby różne drobiazgi nie migrowały tam przypadkowo, Jaś został obdarowany huśtawką. Nagroda zasłużona, bo wierzcie mi, ale dla takiego pięciolatka to niemały wyczyn przestrzegać jakichkolwiek zasad.
Huśtawka zawisła w salonie i w porach Kubusiowej drzemki Jaś zmienia się nam na niej w Tarzana. A najfajniej jest wieczorem, kiedy chłopaki już śpią, a ja mogę się pobujać, oglądając telewizję i popijając mrożoną herbatę. Zresztą nie tylko ;)
Prawdziwy domowy plac zabaw.
***
Praktycznie, do rzeczy: miałam spory dylemat czym wymościć podłogę dla tych moich małych alergików. Potrzebowałam czegoś w miarę dużego, nie rzucającego się zbytnio w oczy i dobrze izolującego od podłogi (bo niestety zimą bardzo ciągnie). Duży dywan, wiadomo, odpada. Małe dywaniki, które dają się prać w pralce, a przy tym mają stonowane barwy sporo kosztują. Te z Ikei są znowu zbyt kolorowe. I wszystkie maty do zabaw dla dzieci też.
Wszystkie, oprócz jednej :) Mata Playspot Geo od Skip Hop. To mój strzał w dziesiątkę!
Stonowane barwy, duża i ciepła powierzchnia, szybko się ją czyści na mokro - i najfajniejsza rzecz - ogromna ilość wzorów jakie można z niej ułożyć, bo to przecież gigantyczne puzzle!
To jednak bardziej gratka dla mnie ;) Łobuziaki mają radochę w wyrywaniu jej po kawałku. I tu jest jej mały minus - brzegi są łatwym łupem do zabawy, więc pod koniec dnia jest rozparcelowana, a czasami wręcz przeżuta. Mimo to świetni się trzyma i nie odkształca się.
Strasznie żałuję, że nie miałam jej już przy Jasiu, bo dla alergików takie rozwiązanie jest moim zdaniem najlepsze.
W zabawach udział wzięły:
- Mata Playspot GEO - Skip*Hop
- Huśtawka - Ikea
- Podusia Niedźwiedź - Fifi studio
- klocki drewniane - Wooden Story
- kosz na zabawki- H&M
- dzieci - własne ;)
Pozdrawiam cieplutko,
Pliszka
Bardzo podoba mi się twój salon, a kącik dla dzieci to strzał w dziesiątkę...Mata mnie urzekła choć dla moich dzieci już nie przydatna...
OdpowiedzUsuńA huśtawka...wow...super sprawa :) pzdr
Jaka ładna ta mata!!!!
OdpowiedzUsuńpiękna mata Moje dzieciaki miały ale taką pstrokatą bo 10 late temu innych nie było ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ależ rosną te dzieciaki !!!!!!
Pięknie wszystko dobrane. Fajnie, że znowu piszesz, przy dwójce dzieci to już jest wyższy level, wiem coś o tym :-) chłopaki cudni :-)
OdpowiedzUsuńOj nie jeden dzieciak musi im miejsca do zabawy zazdrościć :)
OdpowiedzUsuńLove the decor and how cute are you children!
OdpowiedzUsuń"Dzieci - własne" - uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńJednak nie ma to jak plac zabaw na świeżym powietrzu. W moim mieście niestety go brakuje, ale ruszyły teraz Otwarte strefy aktywności i nie ukrywam, ze bardzo liczymy na dofinansowanie.
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuń